I'm enough


Mam ochotę wyrwać się ze szpon perfekcjonizmu, przeświadczenia, że wszystko muszę zrobić na tip top i jeszcze trochę, że muszę ciągle stawać się lepsza i komuś udowadniać, że jestem coś warta. Kurwa, a kto założył, że ja już nie jestem dobra?

Ciągle stawiałam sobie poprzeczki coraz wyżej i wyżej, sfrustrowana, że nigdy taka nie będę jak sobie wymyśliłam, i że nigdy nie będę zadowolona bo przecież poprzeczkę można zawsze przesunąć trochę wyżej. I tak się poczułam jakbym sobie sama siebie skuła i przypięła do kaloryfera. I pomyślałam "Ej dziewczyno, przecież idziesz z całym plecakiem doświadczeń , cech i umiejętności, i nawet do niego nie zaglądasz tylko szukasz co nowego możesz tam wsadzić."

Zdaję sobie sprawę, że chęć bycia najlepszym we wszystkim jest bardzo ambitna i motywująca, ale jednocześnie cholernie spalająca.
Każdego dnia próbuję znaleźć w tym wszytkom jakiś balans, bo racjonalnie wiem, że czasami nic się nie stanie jak odpuszczę. Jak odpuszczę jedno, to w czym innym będę mogła dać więcej, że nie wszystko jest mi potrzebne i mi służy.

Dużo ostatnio odpuściłam rzeczy, które nic mi nie dawały, zajęć w które wkładałam dużo, a nie wyciągałam nic, a uczę się ostatnio, że lepsza będę dla innych jak też coś dostanę, bo nie będzie w tym żalu, ani ukrytych oczekiwań. To normalne, że za pracę oczekujesz zapłaty. Pieniędzy za zlecenia, uśmiechu za ugotowany obiad. Albo chociaż niech zapłatą będzie to, że czuję satysfakcję z tego co robię.

Ponad pół roku temu zdałam sobie sprawę, że dużo rzeczy robię, bo lepiej robić dużo niż wcale, bo trzeba mieć doświadczenie, bo ludzie na mnie polegają, bo jak już się zgodziłam to głupio się wypisać. Zapomniałam o tym, że przecież zabierałam się za nie, albo żeby się uczyć, albo żeby poznawać i znalazłam się w kropce, w której byłam mróweczką i robiącą masę rzeczy nie wiedzą po co jej to.

Rzuciłam w  cholerę pracę i dwie organizacje, z blogiem też zwolniłam nieco bo zgubiłam siebie, a moją jedyną motywacją do pisania było postanowienie "post w każdą niedzielę", a zupełnie nie tak to miało wyglądać.

W życiowych sprawach też tak było, że stawałam na głowie, żeby ktoś mi poświecił kilka minut uwagi i z ciała swojego zadowolona też nie byłam, bo to pajączek jakiś, a tu się odrost krzywo zrobił, a przecież moim obowiązkiem (!) jest wyglądać bezbłędnie.

I przyszedł dzień w  którym stwierdziłam, że pierdolę. Nie będę robiła, rzeczy, których nie widzę sensu. Nie będę próbowała być taka jak ktoś inny chce. Nie będę moralizować cudzych planów na moje życie. Nie muszę wyglądać zawsze pod linijkę. Moje pomysły nie muszą się wszystkim podobać. To jest moje życie i ma być dobre dla mnie.

Jestem wystarczająco zajebista, żeby dookoła mnie byli najlepsi ludzie jakich znam. Wystarczająco mądra, aby poradzić sobie w życiu. Wystarczająco ładna, aby czuć się dobrze w swoim ciele. Wystarczająco ważna, aby walczyć i dbać o siebie.

Mam w sobie wszystko czego potrzebuje aby być szczęśliwa.

Wystarczy.

Bywajcie :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia