Pokazywanie postów oznaczonych etykietą CIAŁO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą CIAŁO. Pokaż wszystkie posty

Peanut Butter Apple Pie




Niesamowite jak to zwykły słoik może stać się inspiracją.  No może nie taki zwykły bo pełen domowego masła orzechowego. Ostatnio dosyć często je robię, ale zwykłe kanapki mi się już znudziły. Jednocześnie chodziło za mną coś co byłoby jednocześnie trochę słone, trochę słodkie, ale przede wszystkim, bezdyskusyjnie pyszne! I tak oto powstał jabłecznik z masłem orzechowym, albo jak ktoś woli Peanut Butter Apple Pie (lubię te długie angielskie nazwy wymieniające połowę składników w jednym zdaniu).

Spód ciasta nie jest zbyt słodki, a to jaka będzie góra zależy od tego jakie wybierzesz jabłka. Idealnie komponuje się z indyjskim chai'em z mlekiem i miodem.

Ciasto:

  • 200 g mąki
  • 150 ml mleka
  • 150 g masła orzechowego
  • 100 g cukru
  • 1,5 łyżeczki sody
  • 50 g masła
  • 2 jajka


Góra ciasta:

  • 2 średniej wielkości jabłka
  • 3 łyżeczki cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • sok z połowy cytryny
  • 2 łyżki masła orzechowego
  • odrobina masła do wysmarowani blachy


1. Obierz jabłka, wydrąż środek i pokrój na plasterki, posłodź 3 łyżeczkami cukru, dodaj cynamon i skrop cytryną, wymieszaj i odstaw.
2. Włącz piekarnik na 180 stopni, tortownicę (22-24 cm) wysmaruj masłem, odstaw na bok.
3. Masło orzechowe, masło, cukier i jajka wymieszaj mikserem.
4. Mąkę wymieszaj z sodą i na przemian z mlekiem dodawaj do masy maślano-jajecznej, ciągle miksując, aż do uzyskania jednolitej konsystencji.
5. Kiedy wszystkie składniki będą już dobrze połączone, wyłóż ciasto do blaszki, na górze ułóż jabłka.
6. Piec w 180 stopniach około 45 minut, aż patyczek będzie suchy.
7. Po wyciągnięciu ciasta z piekarnika, rozpuść w rondelku, na małym ogniu, 2 łyżki masła orzechowego, kiedy będzie płynne, polej nim cisto.

Smacznego!

Bywajcie!
Czytaj dalej »

Najlepszy przyjaciel kobiety



Mottem Przyjemniaczka jest: "Food for body and mind".

 Jakoś tego dbania o ciało za dużo tutaj ostatnio nie było (bo i w moim życiu nie było), ale obiecuje poprawę! Wracamy do podejścia holistycznego czyli dbamy o ciało równie mocno jak o umysł!
Dzisiaj coś super ekstra! Co prawda nie do jedzenia, za to świetna rzecz dzięki której ciało wygląda nieziemsko apetycznie!

Chcę Wam przedstawić szczotkę z ostrym włosiem. Wiem, że słowo na początku przyprawia o dreszcze, ale spokojnie. Jak raz jej użyjecie to się zakochacie. 
Do rzeczy. 
Co wspólnego ma ta staroświecko wyglądająca szczota do apetycznej skóry, zapytacie. 
A ma i to całkiem dużo.. 
Taka szczotka służy do szczotkowania ciała na sucho, co ma zastąpić peelingi, drenaże limfatyczne, poprawić ukrwienie i co najważniejsze zniszczyć cellulit!

Jak jej używać: 
Przepisowo, powinno się szczotkować całe ciało, dwa razy dziennie. Zaczynamy od podeszew stóp, następnie łydki, uda i pośladki, długimi ruchami w górę. brzuch, okrężnie dookoła pępka, delikatnie piersi, także okrężnymi ruchami, dłonie, ręce i ramiona, 

Od czasu do czasu rzeczywiście używam jej w ten sposób, na sucho, ale stwierdziłam, że nie ma co siebie okłamywać. Nie będę miała ochoty robić tego w środku nocy kiedy chce tylko wziąć prysznic i pójść spać, dlatego trochę zmodyfikowałam jej użycie. Moja szczotka służy jako myjka do kąpieli. Wykonuję dokładnie opisane wyżej ruchy, tylko na mokro i z poślizgiem z żelu pod prysznic. Doszłam do wniosku, że lepiej tak niż wcale. A nigdy nie czuję się tak czyściutka po całym dniu jak po użyciu tej szczotki.



Czy i jak zadziałało
Zadziałało i to jak! JA swojej szczotki używam od dwóch lat z przerwami i myślę, że będę do niej wracać już zawsze. Żaden peeling nie daje mi efektu tak gładkiej skóry, włoski po depilacji mniej wrastają, skóra jest promienista, napięta, dobrze ukrwiona, bardzo dobrze wchłaniają się po niej balsamy i to na czym mi najbardziej zależało to bardzo mocno zredukowała cellulit. Mam też wrażenie, że mocno ujędrnia piersi i pośladki. 

Szczotka ma jeszcze jedną dużą zaletę: cenę. Moja jest z Rossmana za 13 zł, widziałam takie same w Tigerze po 10, oczywiście można kupić też szczotka za 80 zł, ale to już kwestia wyboru. 
Jest bardzo trwała, moja po dwóch latach używania na mokro, czyli ciągłego moczenia i wysychania ma dwa pęknięcia, które w żaden sposób nie wpływają na użytkowanie.

I tak za kilkanaście złotych, zaoszczędzam na kilku pozornie działających kosmetykach (kremy na cellulit, ujędrniające itp). 

Jest ekologicznie i ekonomicznie. Bosko!

Dajcie znać czy podoba Wam się pomysł na serię "Najlepszy przyjaciel...", w których będę Wam pokazywała life hacki i rzeczy ułatwiające i umilające życie :)

Bywajcie

Czytaj dalej »

Jak odpoczywać, żeby odpocząć


Jakiś czas temu skończył się bardzo długi weekend świąteczno-międzyświąteczno-poświateczny. Ach, ileż było czasu na słodkie nicnierobienie, nadrobienie zaległości książkowych i szkolno-pracowych, na zwiedzenie tych wszystkich miejsc, które mieliśmy zwiedzić!

Jak zwykle udało się zapewne zrealizować połowę planu, ale nie o tym dzisiaj.

Czy Ty (tak, jak większość osób w moim otoczeniu), byłeś po tym czasie padnięty, wymięty i wymęczony tak samo albo nawet bardziej niż po typowym tygodniu?

Można byłoby to wszystko zrzucić na odwiedziny całej rodziny i kilkudniowe obżarstwo. Jednak w międzyczasie było co najmniej kilka dni, podczas których można było robić wielkie NIC i spać do 12tej, a mimo wszystko padamy z nóg. Dlaczego?

Bo nie potrafimy odpoczywać.

I w sumie gdzie mieliśmy się tego nauczyć? Od dziecka nieustannie każe nam się być czymś zajętym, albo chociaż udawać, że się jest. Odpoczynek nie jest czymś, o czym się mówi głośno, odpoczynek jest dla słabeuszy.

Na szczęście coraz częściej wybijają się głosy psychologów, którzy mówią, że odpowiedni odpoczynek jest składnikiem:
  • sukcesu
  • szczęścia
  • dobrych relacji
  • równowagi w życiu
  • sprawności fizycznej
  • zdrowia
i wielu innych rzeczy, które większość z nas chciałaby w swoim życiu mieć.

Dlatego w dzisiejszym artykule przedstawię Wam krótki przewodnik po umiejętności odpoczywania i walki ze stresem:

  1. Ekstrawertyk czy introwertyk
w potocznym rozumieniu ekstrawertyk to osoba, która lubi przebywać z ludźmi, natomiast introwertyk najlepiej czuje się w samotności. Ale jak to zazwyczaj bywa, nie ma ludzi w stu procentach ekstra- lub introwertycznych, dlatego żeby dobrze i skutecznie odpoczywać, musisz na własnej skórze sprawdzić, w jakich okolicznościach szybciej ładują Ci się akumulatory, z ludźmi czy w samotności. Najłatwiej to sprawdzisz przez jeden dzień nie wychodząc z domu, zobacz, czy Ci to pasuje, czy potrafisz sobie znaleźć zajęcie czy też może masz nieustającą potrzebę kontaktu z innymi.
Dlaczego to takie ważne?
Jeżeli odpoczywasz w nieodpowiednim dla siebie otoczeniu, Twoje starania idą na marne, otrzymujesz za mało lub za dużo bodźców, przez co robisz się coraz bardziej zmęczony.

Nie zdziw się, jeżeli na co dzień lubisz przebywać z ludźmi, bierzesz od nich energię do działania, ale od czasu do czasu musisz pobyć sam ze sobą. To zupełnie normalne. Najważniejsze, żebyś wiedział, kiedy i co jest Ci potrzebne.

  1. Znajdź sobie hobby
Rada mogłoby się wydawać banalna, jednak nie można zaprzeczyć, że gdy robimy coś, co sprawia nam przyjemność, czujemy szczęście i jednocześnie odpoczywamy. W naszych mózgach wydzielają się substancje takie, jak serotonina, które przeciwdziałają depresji. Poza tym robiąc rzeczy przyjemne, ale wymagające od nas zaangażowania, możemy wejść w stan przepływu, czyli tak zwanego flow, dzięki któremu znów czujemy się szczęśliwi, ale też zwiększa się nasza wiara w siebie. Także maluj, biegaj, lep pierogi, szydełkuj, czytaj na zdrowie!

  1. Koloruj!
Ostatnimi czasy bardzo popularne zrobiły się kolorowanki dla dorosłych. Na początku podeszłam do nich sceptycznie, ponieważ sama zawsze mam ze sobą kilka fiszek, na których maluje drobiazgowe mandale, ale kiedy dostałam swoją pierwszą kolorowankę, moje podejście się zmieniło. Jest to rzecz niezawodna w podróży, czekając na coś czy na przerwie. W kolorowaniu można się zatracić i odpłynąć. Jest to też dobry sposób na wyrażenie emocji, których trzymanie w sobie zawsze w końcu da o sobie znać. Zawsze lepiej wyżyć się na kartce papieru, niż na kimś z rodziny, a do tego stymuluje mózg. Bajka!


  1. Medytacja
Medytacja jest cudem samym w sobie. Kiedy medytujesz regularnie, masz wrażenie, że film w Twojej głowie zwalnia i możesz się na spokojnie wszystkiemu przyjrzeć. Twoje ciało się rozluźnia, a myśli uspokajają. Nie musisz kończyć żadnych specjalnych kursów ani w nic wierzyć. Wystarczy, że usiądziesz na chwilę, zamkniesz oczy i skupisz się na swoim oddechu. Idealnie byłoby medytować co najmniej godzinę dziennie, ale na dobry początek 2 minuty rano i wieczorem wystarczą. Nie uwierzysz, jak dużo się zmieni.

  1. Naucz się oddychać
Czyli podręczny lek na stres. Przyłóż dłoń do klatki piersiowej i do brzucha. Weź kilka głębokich oddechów. Jeżeli unosiła się tylko Twoja górna ręka to oznacza,...że nie oddychasz! Spróbuj oddychać tak, aby wpuszczać powietrze aż „do brzucha”, czyli do przepony. Na początku może być ciężko się przyzwyczaić, ale z czasem wejdzie Ci w krew. Kilka głębokich wdechów to jeden z najlepszych i najszybszych środków uspokajająco-odprężających na świecie. Do tego dostępny bez recepty i bez ograniczenia dawek.

6. Wyłącz wszystkie urządzenia
Laptopa, tablet i telefon, chociaż na pół godziny każdego dnia, i zawsze co najmniej pół godziny przed snem. Światło, które emitują urządzenia, sprawia, że neuroprzekaźniki odpowiedzialne za senność wariują. Dopóki jasne światło pada na soczewkę oka, nasz mózg myśli, że jest dzień, więc nie pozwoli nam zasnąć. W ciągu dnia ciągle bycie w pogotowiu i w łączności ze światem sprawia, że nie możemy się na niczym tak całkowicie skupić, spada nasza efektywność, jesteśmy rozkojarzeni, a umysł jest przeciążony ilością docierających do niego bodźców. Godzina solidnej pracy bez pikających powiadomień może być dużo mniej mecząca i bardziej satysfakcjonująca niż godzina przeleżana na kanapie, będąc wciąż wpatrzonym w ekran.

Czy dopisalibyście coś jeszcze do naszego przewodnika? Jakie są Wasze sposoby na skuteczne naładowanie baterii?

Bywajcie :)
Czytaj dalej »

Taniec intuicyjny w Łodzi, czyli jak poukładać sobie w głowie przez pracę z ciałem



Z tańcem intuicyjnym spotkałam się mniej więcej trzy lata temu i od razu się w nim zakochałam. 

Uważam, że praca z ciałem jest jedną z ciekawszych i skuteczniejszych, a jednocześnie zadziwiająco często ignorowaną, metoda pracy psychologicznej. Jestem zafascynowana tym jak bardzo praca z ciałem może wpłynąć na kondycję psychiczną, jak skutecznie ściągą blokady, z którymi praca werbalna nie daje sobie rady. Oczywiście na każdego działa co innego, ale w moim przypadku okazało się to strzał w dziesiątkę i klucz do otwarcia mojej psychiki. Przez te trzy lata miałam styczność z kilkoma metodami m.in.: z tańcem intuicyjnym własnie, ćwiczeniami lowenowskimi, pracą z oddechem, ćwiczeniami relaksacyjnymi Jacobsona i z metodami szamańskimi.

Dzisiaj podzielę się z Wami wrażeniami z tańca intuicyjnego dlatego, że w Łodzi właśnie ruszyły zajęcia, a także, ponieważ jest to jedna z metod, która sprawdzi się zarówno jako element samorozwoju jak i sposób na utrzymanie aktywności fizycznej.

Czym jest to cudo i na czym polega?

W przeciwieństwie do innych zajęć tanecznych podczas tańca intuicyjnego nie uczymy się żadnych kroków, nie staramy się tańczyć ładnie ani zgrabnie. Główną ideą jest to aby ciało same nas prowadziło, a naszym jedynym zadaniem jest za nim podążać, nie wstydzić się, nie ograniczać.
W skrócie, jeśli Twoja ręka ma ochotę machać się w górze przez dwadzieścia minut, to machasz nią w górze przez 20 minut.

Zajęcia wyglądają w ten sposób, że tańczymy do różnej muzyki, od spokojnej na początek, przez bardziej energetyczną, z powrotem do spokojnej, aby się wyciszyć. Na początku prowadząca podpowiadała nam ruchy, aby nas trochę oswoić i rozruszać, później każdy już tańczył tak jak czuł.  Później przypominała nam głównie o... oddychaniu :) Zatracając się w tańcu na prawdę można o tym zapomnieć. Ja większość tej godziny spędziłam z przymkniętymi oczami i wielkim uśmiechem na twarzy.Po tańcu, była chwila na relaksację i poczucie swojego ciała.

Co to daje?

1.Zwiększa świadomość ciała. Regularnie tańcząc albo uprawiając sport poznajemy swoje ciało, wiemy jak reaguje, jaki jest jego zasięg ruchu. W tańcu intuicyjnym nie narzucamy mu kroków czy ruchu, pozwalamy aby to ono nas prowadziło.

2. Wyraża więcej niż tysiąc słów. Nie o wszystkim co nam się przydarzyło, albo co w nas siedzi jesteśmy w stanie powiedzieć, ale dużo możemy pokazać. Kiedyś brałam udział w zajęciach z tańca intuicyjnego, których hasłem przewodnim była "Komunikacja". Jednym z ćwiczeń było "wytańczenie" swojej tajemnicy, czegoś o czym nie mówimy ludziom. Nie padło ani jedno słowo, a każdy wiedział o co chodzi. 

3. Nie lubię ćwiczyć, ale lubię się ruszać. Brzmi absurdalnie? Niekoniecznie. Po prostu moje ciało nie lubi wymuszonego ruchu, czyli ćwiczeń na siłowni albo fitnessu. Nie lubi też być ćwiczone partiami, czyli oddzielnie nogi, ręce, brzuch. Za to uwielbia być w ruchu, ale musi to być taki ruch, który angażuje je w całości i jest naturalny. Dlatego sport uprawiam "przy okazji", pływając, tańcząc, a latem zamieniam komunikację miejską na własne nogi i rower. Latem nie mam z tym problemu, ale zimą cierpię na deficyt ruchu. Szukałam zimowej aktywności dla siebie i szukałam. Już nawet miałam kupić karnet na jakieś zajęcia sportowe, ale nie mogłam się za to zabrać, bo wiedziałam, że bardziej będzie mnie to męczyło niż dawało przyjemność, skończę karnet, albo i nie i skończy się przygoda ze sportem (swoją drogą brak dopasowania formy ruchu do potrzeb i predyspozycji jest jednym z powodów porzucania postanowień noworocznych dotyczących aktywności fizycznej). Po raz kolejny w krótkim czasie sprawdza się prawdziwość haseł: "szukajcie, a znajdziecie" i "proście, a będzie wam dane". Intencja poszła w niebo i proszę, niedługo później trafiłam na te zajęcia :)

4. Przywraca ciało do życia. Od dziecka słyszymy: nie garb się, stój prosto, głowa do góry, złącz kolana, nie skręcaj stóp do środka, nie kręć się tak i tak dalej. Jako maluchy ruszamy się naturalnie, tak jak nasze ciało nam pozwala. Z czasem jednak te wszystkie ograniczenia sprawiają, że nasze ciało "kostnieje", mięśnie sztywnieją i są nieustannie spięte aby utrzymać nienaganna sylwetkę. Po pewnym czasie nie jesteśmy już w stanie świadomie tych mięśni rozluźnić. Kiedy oddamy ciału kontrolę, ono zaprowadzi nas tam gdzie tego potrzebuje.

4. Ekspresja. Na co dzień jestem raczej spokojna, ale bardzo dużo chłonę ze świata. I co jakiś czas muszę to wszystko, co w sobie noszę wyrazić, wykrzyczeć, wytańczyć, pozwolić się uwolnić. W codziennym życiu mało jest okazji, w którym można sobie na to pozwolić. Taniec jest idealnym buforem, ale no cóż, tańczenie na imprezie na całego nie zawsze dobrze się kończy. Po za tym alkohol, który przeważnie towarzyszy imprezom, bardzo tępi zmysły. Możliwość wytańczenia się na 100% procent w bezpiecznym otoczeniu i na trzeźwo jest cudowna.

5. Powrót do natury. Kojarzycie kadry na których członkowie plemienia zatracają się w ekstatycznym tańcu wokół ogniska? Patrząc na to zawsze odczuwam pewnego rodzaju tęsknotę za wolnością, bliskością natury. To ma w sobie coś pierwotnego, pięknego, naturalnego, magicznego. W naszej kulturze niestety ten zwyczaj wymarł, więc tańcząc na boso, całą sobą, czuję namiastkę tej utraconej dzikości serca.

6. Dziecięca radość. Kiedy ostatnio bawiłeś się tak jak w tedy kiedy miałeś 4 lata? Poświęcając zabawie całą swoja uwagę i zaangażowanie, nie zastanawiając się czy dobrze wyglądasz i czerpiąc radość z każdej sekundy tego co własnie robisz? O wewnętrzne dziecko trzeba dbać, bez względu na to czy ma się 5, 10, 25 czy 70 lat. Moje lubi tańczyć. A Twoje?

7. Relaks. Zajęcia na których byłam wczoraj nazywały się "Relaks w ruchu". Przyszłam na nie bardzo spięta i zmęczona. Czułam że moje ciało jest napięte i skostniałe, a umysł zestresowany. Wszystko co przeżywamy w życiu, wszystkie stresy zapisują się w naszych ciałach i jeśli stres i napięcie się utrzymuje, to w pewnym momencie nie czujemy już, niektórych mięśnie, nie możemy wykonać pewnych ruchów, znacie to uczucie, kiedy macie zakwasy "Wow, nawet nie wiedziałam że mam tam mięśnie". Dopóki były skurczone, w pewnym sensie było taka jakbyś ich nie miał.
Po zajęciach czuję się jak po dobrym masażu. W głowie cisza i spokój, napięcie z ciała zostało wytupane i wymachane.

To są zalety, które przyszły mi do głowy tak na gorąco. Na zajęcia planuję chodzić regularnie i  jestem przekonana, że przyniosą mi one jeszcze nie jeden fantastyczny prezent.

Zajęcia w Łodzi odbywają się w każdy piątek o godzinie 20.00, w Akademi Humanistyczno-Ekonomicznej, ul. Rewolucji 1905r nr. 52, sala H006. Nie trzeba się zapisywać, cena: pay as you wish. 

Prowadząca Gabriela Sajnóg, trener, coach, kobieta zwykła - niezwykła :) wprowadza przyjazną, spokojną atmosferę, od razu poczułam się na miejscu :)

PS: dla wstydnisiów - na sali jest zapalonych raptem kilka świeczek, dzięki, którym nie wpadamy na siebie, więc nie musicie krępować się obecnością innych osób, poza tym każdy bardzo szybko udaje się w podróż do własnego świata :)

PS: Bywajcie

Czytaj dalej »

Daktylowe kulki mocy.

Kiedyś już wrzucałam przepis na to cudo, ale, jako że wiedza rośnie z doświadczeniem i im więcej ich robię tym więcej mam trików, żeby je robić szybciej niż szybko, wrzucam raz jeszcze.





Składniki: (ciężko powiedzieć na ile sztuk bo to zależy od tego jakiej wielkości lepisz, mi średnio wychodzi koło 30)

  • 250 gram daktyli
  • garść żurawiny
  • 1/2 szklanki płatków owsianych
  • 3 łyżki nasion chia
  • 1/2 szklanki uprażonych pestek słonecznika i dyni
  • 1/2 szklanki wiórek kokosowych
  • 2 łyzki masła orzechowego (najlepiej własnej roboty)
  • 2 paski gorzkiej czekolady
  • 1/4 łyżeczki soli
  • + wiórki, zmielone orzeszki, pestki, lub kakao do obtoczenia. 

1. Daktyle i żurawinę zalewamy wrzątkiem, zostawiamy na 20 minut. Do kubka w którym mamy płatki owsiane, wsypuję nasiona chia, mieszam i też zalewam wrzątkiem, żeby napęczniały.

2. W tym czasie, na suchej patelni prażę pestki z odrobiną soli. Jeśli masz młynek, lub moździerz to po uprażeniu zmiel je trochę ( nie na pył, tylko tak żeby były takie jakby połamana - ale nie jest to konieczne).

3. Czekoladę posiekaj.

4. Odcedź daktyle z żurawiną i zbledniej na gładka masę. Dodaj nasączone płatki (jeśli zostało trochę niewchłoniętej wody, to ją odlej), pestki, wiórki, masło orzechowe i czekoladę. 

5. Dokładnie wszystko wymieszaj.

6. Za pomocą łyżki odmierzaj sobie odpowiednią ilość masy, lep kulki i obtaczaj je w wiórkach, orzechach lub kakao.

Et volia!



Tipy:
  •  za bazę możesz wziąć każde suszone owoce, namocz je wcześniej, aby nie spalić blendera
  •  jeśli używasz jakichkolwiek pestek, albo orzechów, podpraż je z odrobiną soli aby miały bardziej wyrazisty smak
  • możesz je obtoczyć we wszystkim czemu nadasz stan skupienia miedzy wiórkami orzechowymi a kakao
  • najpierw ulep wszystkie kulki, a dopiero w tedy je obtaczaj, tak jest szybciej i czyściej
  • kulki można zjeść od razu po zrobieniu, ale jeśli wstawisz je na 20 minut do lodówki, to będą bardziej zbite. 
  • to, że nie masz któregoś ze składników z listy, to nie znaczy, że nie możesz zrobić kulek mocy.  podstawą są suszone owoce, a co do nich dodasz to już kwestia Twojej wyobraźni, 
  • nie mam pojęcia ile mogą stać w lodówce, ale 4 dni na pewno ( tyle stały u mnie najdłużej), w sumie to nie jest jakieś bardzo ważne, bo mało kiedy chociaż jedna przetrwa do następnego dnia :)

Dlaczego są takie super?
- bo szybko się je robi
- bo są przepyszne
- bo są słodkie słodyczą natury
- a jednocześnie baaardzo pożywne
- bo są zdrowe.





Smacznego!

Bywajcie :)



Czytaj dalej »

Zupa krem z czerwonej soczewicy.




Przyszła wiosna, a wraz z nią nowa motywacja do kuchennych eksperymentów. W ten weekend na stół wjechał pyszny, sycący, a jednocześnie lekki krem z czerwonej soczewicy. Robi się go ekspresowo, a dzięki cytrusowej nutce kolendry przywodzi na myśl ciepłe miesiące, które nas czekają :)

Składniki:
5 średnich cebul
2-3 łodygi selera naciowego
3/4 szklanki czerwonej soczewicy
puszka pomidorów
2 ząbki czosnku
trochę oliwy
woda

sól
pieprz
papryka słodka
curry
kurkuma
zmielona kolendra

Przepis:

1. W garnku podsmażam do miękkości pokrojoną w kostkę cebulę i pokrojony w cienkie plasterki seler naciowy i czosnek. Ważne, żeby ogień nie był za duży i cebula się nie przypaliła  aby nie była gorzka.

2. Soczewicę przepłukuję na sitku, wrzucam do garnka z cebula i zalewam trzema kubkami wody. Całość gotuję aż soczewica zmięknie. 

3. Dodaję pomidory, dużą ilość curry, kurkumy, słodkiej papryki, a soli i pieprzu wedle uznania.

4. Czas na najważniejszy składnik. 1/4 łyżeczki zmielonej kolendry. To ważne aby z nią nie przesadzić, bo bardzo cienka jest granica miedzy tym kiedy kolendra daje ciekawy smak, a kiedy jest już zbyt intensywna. 

5. Gotuje jeszcze przez chwile, całość zdejmuję z ognia i blenduję ręcznym blenderem.

6. Podaję posypane słodką papryką i prażonymi pestkami słonecznika

Smacznego!








Bywajcie :)


Czytaj dalej »

Piernik

Nastała moda taka, że zanim wyjedzie się na święta, trzeba zaliczyć kilka wigilii, a to ze znajomymi, a to z pracy, a to koła naukowego itp.  Przeważnie trzeba tez ze sobą przynieść coś do jedzenia, więc wymyśliłam sobie piernik, a że lubię rzeczy nietypowe to wymyśliłam sobie że bez mąki, a co! Przyprawę korzenna tez postanowiłam zrobic sama, tak z ceikawości. Przepisy na oba świąteczne cudeńka znajdziecie poniżej:

Domowa przyprawa do piernika:



  • 4 płaskie łyżeczki mielonego cynamonu 
  • 2, 5 łyżeczki całych goździków
  • 2 płaskie łyżeczki mielonego imbiru
  • 3/4 łyżeczki kolendry (ziarenek)
  • 5 ziarenek pieprzu czarnego
  • 25 ziarenek ziela angielskiego 
  • 2 płaskie łyżeczki kardamonu (wyłuskanych ziarenek)
  • 3 płaskie łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • 3 szczypty anyżu (opcjonalnie)
Wszytkie składniki, zarówno te już zmielone i całe (np. ziele angielskie) wrzuciłam do młynka do kawy i zmieliłam na drobny pył. Mam młynek elektryczny więc nie chciałam się bawić już później w mieszanie. Jeżeli masz młynek ręczny, najpierw zmiel to co trzeba zmielić, a resztę dodaj później. Z tej ilości składników wyszły mi mniej więcej 4 duże łyżki przyprawy. Całość przechowywać w szczelnie zamkniętym słoiczku.



Bezglutenowy piernik:
Przed upieczeniem



  • 2 szklanki kaszy jaglanej (suchej)
  • 4 szklanki gorącej wody
  • sól
Kaszę należy porządnie przepłukać (aby nie było goryczki), ugotować i trochę przestudzić.

  • 1 szklanka mleka
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki oleju 
  • 3 łyżki kakao
  • 2 łyżki przyprawy do piernika
  • 5 jajek
opcjonalnie:
  • żurawina, rodzynki, orzechy, migdały czy co kto lubi. 

Wszystkie składniki umieść w dużej misce i zblenduj na gładką masę, Na koniec jeśli chcesz dodaj np. żurawinę, wymieszaj. Przełóż do blachy ( ta ilość ciasta jest odpowiednia do blachy ok 25x35). Piecz w 200 stopniach przez ok.50 minut. 



Ja całość na koniec udekorowałam wiórkami kokosowymi i plasterkami pomarańczy. 

To najbardziej lubię w ciastach na kaszy jaglanej, że niesamowicie szybko się je robi i właściwie nie ma opcji, żeby nie wyszły. No i oczywiście to, że są pyszne, słodkie i zdrowe zarazem :)
Po upieczeniu
Smacznego!

Bywajcie :)

Czytaj dalej »

Pierogi z soczewicą i kaszą gryczaną



Witajcie!

Wolne, niedzielne popołudnie postanowiłam spożytkować na lepienie pierogów. wyszły pyszne i sycące, więc podzielę się z Wami przepisem:

Farsz:
  • ok. 100 gram soczewicy (suchej)
  • ok.100 gram kaszy gryczanej (suchej)
  • 3 cebule
  • dwa ząbki czosnku
  • sól
  • pieprz
  • majeranek
  • pietruszka
  • pieprz Cayenne

Ciasto:
  • pół kilo mąki
  • 3 łyżki zmielonego siemienia lnianego
  • szklanka gorącej wody
  • łyżeczka soli

Farsz lepiej zrobić wcześniej, żeby się ostudził. Soczewicę i kaszę gotujemy do miękkości, cebulkę kroimy drobno i podsmażamy z czosnkiem. Kiedy wszystko będzie już mięciutkie mieszamy razem w dużej misce, dodajemy przyprawy i delikatnie blendujemy, jeśli zostaną pojedyncze całe ziarnka soczewicy to w porządku. 

Mąkę mieszamy z siemieniem, połowę przesiewamy do miski, solimy i zalewamy wodą, zaczynamy wyrabiać, co chwilę dosypując pozostałą mąkę. Gdyby ciasto było za rzadkie dodajemy więcej mąki. Wyrabiamy ciasto aż będzie ładnie odchodziło od ręki. Dzielimy je na dwie części. Jedną część odkładamy do miski i przykrywamy szmatką aby nie wyschło. Drugą rozwałkowujemy. 

Gdy ciasto jest już cieniutkie, wycinamy kubkiem kółka, na środek nakładamy farsz, zaklejamy porządnie ściskając rogi i gotowe!

Smacznego :)
Czytaj dalej »

# 3 Jak oszczędzać i nie zwariować - KOSMETYKI cz.1


Muszę przyznać, że oszczędność jeśli chodzi o kosmetyki to był dla mnie trudny temat.
Jeszcze 1,5 roku temu kupowałam ich tak dużo, że teraz nie mieści mi się to w głowie.

W pewnym momencie jednak zapaliła mi się czerwona lampka, że chyba coś jest nie tak. Pierwsza, kiedy koleżanka zobaczyła moje zbiory szminek do ust i zapytała mnie po co mi tego aż tyle skoro tak rzadko maluję usta w kolorze. Druga, kiedy podczas sprzątania torebki wyciągnęłam z niej 8 balsamów do ust, z czego 3 były identyczne. 

Kiedy usłyszałam o jakimś nowym kosmetyku, szamponie, czy balsamie po prostu musiałam go mieć. Efekt: w łazience nie było już miejsca żeby cokolwiek postawić, do tego wielkie, pełne kosmetyków pudło pod łóżkiem. 

W pewnym momencie powiedziałam dość, a że temat ograniczenia ilości kupowanych kosmetyków mocno łączy się z oszczędzaniem, co zrobiłam, żeby wydawać na kosmetyki mniej opiszę tutaj. 



1. Akcja denko. W idealnym dla mnie momencie trafiłam na nią na blogach urodowych. Akcja denko polega na tym, że zużywasz wszystko do końca i  dopiero w tedy kupujesz następny produkt, np. nowy szampon kupujesz dopiero, kiedy masz już starego na jedno, dwa użycia. Na początku było ciężko ale teraz jest super. Odczuwam jakaś taka przyjemność patrząc jak moje zapasy topnieją :)

2. Dawkowanie. Kiedy zorientowałam się, że jedna butelka żelu pod prysznic starcza mi na jakieś 3 - 4 prysznice, zamieniałam go na mydło w  kostce (o tym później). Na początku oczywiście zrzucałam winę na wydajność żelu, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że na prawdę bardzo dużo wylewam go na gąbkę, podobnie było z kremami do twarzy, nakładałam ich bardzo dużo. 

Teraz stosuję inną taktykę. Na początku biorę bardzo mała ilość produktu, bo wiem, że w każdej chwili mogę go sobie dołożyć. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że szampon, przy codziennym stosowaniu. starcza mi na ponad dwa miesiące!

Pod spodem orientacyjne propozycje co do dawkowania kosmetyków, które znalazłam w internecie:






3. Opakowania
Niestety czasami kosmetyk zużywa się szybko nie dlatego, że za dużo go nakładamy, ale dlatego, że ma kiepskie opakowanie. Użytkowniczki, wszelkiego rodzaju wcierek wiedza o czym mówię. Dlatego jeśli mamy po czymś buteleczkę  z atomizerem warto ją sobie zostawić, aby potem nie wylać 1/3 butli drogocennej wcierki na podłogę. Do tego celu przyda się też mała strzykawka lub pipetka. 


4.Czasami lepiej kupić tańsze, a czasami droższe.
Gdzie tu logika, zapytacie. Już tłumaczę. Są produkty, których używa się tak często, a ich działanie jest tak podstawowe, że nie ma większego sensu wydawać na nie zbyt dużych pieniędzy. Takie produkty np.to:
- żel pod prysznic
- szampon do włosów
- mydło do rąk na umywalce

oraz takie, które z natury są wydajne, a umiejętnie stosowane (patrz punkt2) starczą na jeszcze dłużnej, dlatego można za nie zapłacić trochę więcej np. 
- dermokosmetyki do twarzy
- odzywka do włosów. 

Jaka jest między nimi różnica?
- szampon i odzywka - nie oczekuję od niego nic poza tym, że oczyści moje włosy i skórę głowy z codziennych zabrudzeń i sebum. Jestem fanem prostych szamponów, Familijnego, albo takich pokrzywowych w prostych butelkach. Są tanie jak barszcz i bardzo dobrze myją. I tutaj wkraczają odzywki i maski. To od nich oczekuję działania. Tego, że włosy będą gładkie, łatwe w rozczesywaniu i ogólnie ładnie się prezentowały. Za te produkty jestem w stanie zapłacić więcej, ponieważ więcej od nich oczekuję i są bardziej wydajne. Chociaż aktualnie posiadam wielki słój Kallosa, który jest i tani i dobry :)

- żel pod prysznic - żele kupowałam, głównie kierując się zapachem, co zabawne, przy, którymś z kolei użyciu przeważnie przestawałam zwracać na niego uwagę. Jak pisałam wcześniej lałam ich strasznie dużo, dlatego przerzuciłam się na mydła w kostce. Używam albo takich dla niemowląt albo mydła firmy Barwa. Oba dobrze myją, ładnie się pienią i przyjemnie pachną. 


- mydło do rąk - kupuję w litrowych uzupełniaczach w Biedronce. W sumie nikt w domu nie zwraca na nie specjalnej uwagi. Ma być i myć. Tyle wystarczy.

- dermokosmetyki - specjalistyczne kremy to jest coś na co mogę wydać trochę więcej ponieważ, są przeważnie mocniejsze od drogeryjnych, bardziej wydajne, a przez to ile za nie zapłaciłam używam ich z jeszcze większym namaszczeniem :) O dziwo czasami okazuje się, ze w cale nie sa one tak drogie jak je malują. Np Cetaphil balsam do twarzy i ciała kosztuje ok 30-40 (w zależności gdzie się kupi) za 250 ml. Jeśli używa się go tylko do twarzy to tak jakbyśmy kupili 5 słoiczków kremu po 50 ml, płacąc od 6 do 8 zł za słoiczek. Nieźle co? :)


Ważne aby każda z nas sama zastanowiła się, które kosmetyki może zaklasyfikować do jakiej kategorii, bo oczywiście każdy ma inne potrzeby i upodobania (np. niektórzy nienawidzą mydła w kostce;)). Warto się temu przyjrzeć, bo robienie zakupów według takiego prostego podziału może przynieść sporą oszczędność.


5. Kosmetyczne ekscesy. Zdarza się, że potrzebujemy np. czerwonej szminki, albo lakieru do włosów, dokładnie na jeden jedyny raz. Już w chwili zakupu, wiemy, że nigdy więcej tego nie użyjemy, albo użyjemy raptem parę razy. W takich chwilach nic nie sprawdzi się tak dobrze jak mały GPS w głowie, który skieruje nas w drogerii do szafy z tańszymi kosmetykami np. w Rossmannie Miss Sporty czy Isana, Bardzo dobra jakość, za małe pieniądze. 

6. Wielofunkcyjność, czyli coś co tygryski lubią najbardziej. Może się okazać, że pewnej grupy kosmetyków w cale nie potrzebujesz, bo mogą je zastąpić te, które już masz i sprawdza się w tej roli świetnie:

- odzywka do włosów zamiast pianki do golenia
- płyn do higieny intymnej, sprawdzi się tez jako szampon, albo preparat do mycia ciała,a nawet twarzy dla osób z wrażliwą skórą (i każdą inną)
- szampon 2w1, przyda się na basenie aby nie ciągnąć ze sobą i szamponu, i odzywki, i żelu do ciała. 

Tych trików używam na co dzień, tutaj kreatywność nie zna granic. 

7. Nie patrz tylko na cenę, ale też na wielkość opakowania. Tutaj chyba wszystko jasne. Czasami pozornie droższy produkt jest tańszy, bo jest go dwa razy więcej. 


W następnym poście przepisy na kilka rzeczy, które warto zrobić samemu w domu.

PS: zdjęcia nie należą do mnie

Bywajcie :)

Czytaj dalej »

Zamień chemię na jedzenia.


Już jakiś czas temu wpadła mi w ręce, popularna ostatnio książka Julii Bator "Zamień chemię na jedzenie".

Bardzo spodobało mi się, że nie jest to kolejna książka typu "zrezygnuj z tego, tego i tamtego, a tamto to trucizna" po których zazwyczaj w głowie szumi pytanie"to co mam jeść, do cholery?!"

Książka skonstruowana jest jako elementarz zdrowego odżywiania i podstaw marketowego survivalu. Daje solidne podstawy do tego, aby w zwykłym super markecie kupić najlepszej jakości produkty jak to tylko możliwe i nie zbankrutować. Bo łatwiej jest powiedzieć rób wszystkie zakupy w eko sklepie niż rzeczywiście to zrobić. 

W moim odczuciu ta książka wychodzi na przeciw potrzebom współczesnego konsumenta, który staje się coraz bardziej świadomy, ale na początku swojej drogi jest często mocno skołowany. Podaje wskazówki, które łatwo można wcielić w codzienne życie.

Co w niej znajdziemy?
Przede wszystkim opisane w zrozumiałym języku dodatki do żywności używane przez producentów i to czy są szkodliwe, czy nie.

Przepisy na proste, zdrowe jedzenie oraz na rzeczy, które można tanio i łatwo zrobić samemu w domu zamiast kupować je za ciężki pieniądze. 

Sposoby na taką obróbkę i przechowywanie żywności aby jak najmniej jej zaszkodzić.

Kilka garści porad na temat zdrowego odżywania.

Wyjaśnienie jakie materiały i dlaczego mogą mieć kontakt z żywnością, a które nie powinny.

I jeszcze trochę cudów.

Jestem nią pozytywnie zaskoczona, bo obawiałam się, ze jest przereklamowana, a tu okazało się, ze to na prawdę konkretna dawka wiedzy.

Bardzo polecam.

Bywajcie :)


Czytaj dalej »

Cudowne koktaile

Witajcie :)

Dzisiaj czas na obiecany post o koktajlach. Pije ich tak dużo, że wydaje mi się, że mam pewne kompetencje aby się o nich trochę powymądrzać.


Na co dzień koktajle są moim śniadaniem, a że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia, mam w stosunku do nich pewne wymagania. 

1. Musi być sycący: aby taki właśnie był, jako bazy trzeba użyć czegoś konkretnego. Ja najczęściej używam bananów, próbowałam tez kiedyś z płatkami ryżowymi, nie był to najlepszy na świecie eksperyment, ale awaryjnie ujdzie w tłoku. W planach mam wykorzystanie jako bazy kaszy jaglanej.

2. Dopasowany do pogody: latem miksuję ananasy, arbuzy, lód czyli wszystko co orzeźwiające. Teraz, jesienią dodaję świeżego imbiru, a zamiast zimnej wody, dodaję ciepłą, lub napar ziołowy.

3. Funkcjonalny: czyli super gdyby oprócz tego, że jest smaczny i sycący, robił coś jeszcze. Bo mój koktajl, to koktajl pracujący. Z odpowiednim naparem, dba o moja cerę (bratek), odporność (czystek), lub energię (zielona herbata), codzienną dawkę witamin(szpinak, jabłka), kwasów tłuszczowych (siemię, chia, olej lniany) czy błonnika (siemię lniane, otręby).


Pod spodem zamieszczam grafikę, w której opisane jest co powinien zawierać koktajl moim zdaniem idealny:



A żeby nie wydawało się to tak skomplikowane podaję przepis na mój Hit Października:
  • 2 banany
  • 2 jabłka (bez skórki i pestek)
  • pół awokado
  • duża garść szpinaku
  • 400 ml naparu z czystka
  • 1 cm świeżego imbiru

Z takiej ilości składników wychodzi mi około 1,2-1,4 litra napoju.

DLA KOGO?
Oczywiście koktajle są dla wszystkich zainteresowanych, ale szczególnie sprawdzą się w przypadku osób, które chcą jeść śniadania, ale tak jak ja, rano nie mogą przełknąć nic konkretnego. W koktajlu przemycam sporą porcję owoców, której "na sucho" w życiu nie zjadłabym o tej porze. 

Polecam też wszystkim, którzy dbają o zdrowe odżywianie. W koktajlu zmieści się wiele zdrowych wspaniałości, które ciężko jeść w podstawowej formie, np. nasionka chia, imbir oraz wszelkiego rodzaju napary ziołowe. Jest to sposób na to aby szybko i łatwo wdrożyć je do codziennej diety.


CZY TO WYGODNE?
Jeśli martwisz, się, że poranna zabawa w zrobienie koktajlu zajmie Ci za dużo czasu, to nie ma się czym martwić, Jeżeli używasz prostych składników, których nie trzeba bardzo długo łuskać, albo obierać, to zajmie Ci to kilka minut. Jeżeli chcesz używać takich rzeczy, po prostu przygotuj je wieczorem, albo większą ilość wcześniej, po porcjuj i zamroź (ja tak robię ze świeżym szpinakiem i marchewką).

Jest jeszcze kwestia mobilności. Jajecznicę trochę ciężko zabrać ze sobą i zjeść np. w drodze do pracy, szkoły. Koktajl i tutaj sprawdzi się mistrzowsko. Ja swój transportuję w czymś takim:


lub w dużej plastikowej butelce po Kubusiu. Myślę, że nieźle może sprawić się też shaker do odżywek dla sportowców. 


CZYM MIKSOWAĆ?
Na rynku są rozmaite urządzenia, ja do tej pory wypróbowałam dwa rodzaje blendera. tzw. żyrafkę, czyli:


oraz zwykły blender stacjonarny:



I jeden, i drugi dobrze się sprawdza, stacjonarny mieli trochę mocniej, ale prawdopodobnie wynika to z tego, ze kiedy używałam częściej ręcznego nie miałam czasu na zbyt długie czekanie, aż wszystko się idealnie rozdrobni (byleby nie było żadnych dużych kawałków :P), ze stacjonarnym jest ten komfort, że włączasz go na 2 minuty i w tym czasie robisz co chcesz, bo jak wszyscy wiemy 2 minuty z rana to na prawdę kupa czasu. 

Mam nadzieję, że przekonałam Was do codziennego picia koktajli, jeśli nie na śniadanie, to np. jako przekąskę w ciągu dnia. 

PS: Zdjęcia blenderów i shakera nie należą do mnie.

Bywajcie :)
Czytaj dalej »

#2 jak oszczędzać i nie zwariować - zapraszam do kuchni

Witajcie! Dzisiaj wracamy do tematu oszczędzania i od razu idziemy do kuchni. Dlaczego? Ponieważ wydatki na jedzenie stanowią przeważnie drugą największa część budżetu zaraz po wydatkach mieszkaniowych i jak z tymi ciężko cokolwiek zrobić, tak z wydatkami na jedzenie można zrobić baaardzo dużo. Do dzieła!

Moim celem w oszczędzaniu na jedzeniu jest to, aby wydawać mniej ale jeść jedzenie dobrej jakości. To trochę jak zjeść ciastko i mieć ciastko, ale o dziwo da się to zrobić.



1. Żywieniowy recykling

Jakkolwiek dziwnie to brzmi, chodzi po prostu o to aby wykorzystywać wszystko do końca. Oczywiście pierwszą rzeczą jaką zazwyczaj się słyszy jest: po prostu kupuj dokładnie tyle ile Ci potrzeba. Hmmm powiem szczerze, że chyba nie znam osoby, która aż tak dokładnie wie kiedy i jak bardzo będzie głodna, a kiedy będzie miała niestrawność, żeby z wielką precyzją kupić co do jednego pomidorka tyle ile jej potrzeb ani ani trochę więcej albo mniej.

Po pewnym czasie robienia sobie zakupów, nauczyłam się mniej więcej szacować ile i czego potrzebuję, ale jak już gotuję to zawsze doleje mi się za dużo wody, za dużo kaszy, albo okaże się, że mój Brodacz jadł już coś w pracy i zje porcję równa mojej, a nie jak dla wojska.


Co robię z nadwyżkami?

  • mrożenie - po obiedzie, kiedy już wszyscy są najedzeni, a danie ostygło od razu  dzielę je na pojedyncze porcje i zamrażam, nie czekam najpierw dwóch dni "może ktoś się skusi". Dzięki temu nic się nie zmarnowało, a po powrocie do domu, kiedy jestem zmęczona, zła i głodna jak wilk nic nie raduje tak bardzo jak zdrowa, domowa porcja curry gotowa do jedzenia w 5 minut. To samo robię z warzywami jeśli mam ich za dużo i wiem, ze ich nie wykorzystam, np. brokuły i kalafior, dzielę na porcję i do zamrażalnika. Mrożę też bardzo dojrzałe banany. 
  • szukam przepisów na wykorzystanie "odpadków". Zawsze kiedy gotowałam wywar warzywny zastanawiałam się co zrobić aby nie wyrzucać wygotowanych warzyw, w przypadku zupy kremu nie było problemu, ale przy zwykłej, jakoś tak zawsze zostawały. Teraz z warzyw z zupy robię tani, pyszny, warzywny pasztet (na który przepis znalazłam tu), lub sałatkę warzywną, czerstwe pieczywo można dosuszyć i zmielić na bułkę tartą. Kiedy mam bardzo dużo, bardzo dojrzałych warzyw, robię z nich zupę krem, albo kroję je wszystkie, dusze na patelni, doprawiam i powstaje pyszne danie do zjedzenia z ryżem. 


2. Mądrę kupowanie

  • Kiedy jest sezon na dany owoc czy warzywo (czytaj: jest tani, smaczny i ma najwięcej wartości) kupuję go więcej i przetwarzam. Moja mama jest moim dealerem przetworów wszelkiego rodzaju, od ogórków w każdym możliwym smaku, przez dżemy po domowy ketchup. Dzięki temu zimą mogę cieszyć się pysznymi przetworami, bez konserwantów i za mniejsze pieniądze niż dobrej jakości dżem np. ze sklepu ekologicznego. Drugim sposobem jest moje ukochane mrożenie. Porzeczki, maliny, wiśnie, szpinak, nadwyżki lądują w zamrażalniku, a ja nie płacę astronomicznych sum, poza sezonem.
  • Promocje, promocje! Nie mam na myśli kupowania rzeczy, które a nóż się przydadzą, tylko planowanie swojego jadłospisu w taki sposób aby nie robić np. ciasta truskawkowego zimą (wyjdzie drogie i bez smaku). Dzisiaj w supermarketach można kupić wszystko przez cały rok, ale to w cale nie znaczy że musimy to kupować, w tym punkcie łączy się sezonowość z promocjami, dlatego, że przeważnie to na co jest sezon jest na promocji. Przed wyruszeniem na zakupy przeglądam gazetki (polecam aplikację Promocje w telefonie, szybko, wygodnie i bez ton makulatury, a więc eko :), mniej więcej orientuję się co mogę kupić w dobrej cenie i staram się wymyślić na tej bazie zarys jadłospisu na przyszły tydzień. 


3. Potrzebny jest plan.

  • Tutaj akurat prosta sprawa, o której wspomniałam w poprzednim punkcie, czyli planowanie jadłospisu na przyszły tydzień. Najpierw zaglądam do lodówki i szafek i patrzę co mam, zaczynam planowanie od tego jak mogę wykorzystać to co już mam, czyli np. kasze, soczewice, cieciorki, może jakaś dyńkę lub marchewki, zastanawiam się co do tego dokupić aby wyszło coś pysznego, na co mamy ochotę. Nie lubię planować idealnie, tylko tworzę taki zarys, jest to nie tylko super pod względem finansowym ale tez czasowym, po powrocie do domu nie zaczynam dopiero myśleć co ugotować, tylko od razu zabieram się do pracy i rzadko zdarza się, "o Jezu nie mam mąki!" kiedy mam na  przykład zrobić ciasto. 
  • Do planu przyda się też lista. Nidy pod żadnym pozorem nie idź do sklepu bez listy jeżeli masz kupić więcej niż 4 rzeczy. Prawie zawsze czegoś zapomnisz, a nawet jak nie zapomnisz to kupisz więcej niż zamierzałeś. Ja mam w kuchni notesik z długopisem i gdy tylko coś mi się skończy dopisuję to na listę, uzupełniam ją podczas planowania jadłospisu. Fanom technologii przyda się aplikacja Evernote, można tam łatwo zrobić listę i odznaczać w sklepie, co już znalazło się w koszyku
  • Powiesiłam też w kuchni taką check - listę, czyli listę rzeczy, które zawsze wypadałoby mieć do jedzenia w domu i zerkam na nią zawsze przed wyjściem do sklepu aby upewnić się czy nie przegapiłam czegoś podstawowego. 






4. Mniej znaczy więcej.

W tym przypadku chodzi o to, że czym rzadziej jesteś w sklepie tym mniej kupujesz. Ja robię duże zakupy 1-2 w tygodniu, w zależności od potrzeb idę po rzeczy typu chleb i mleko, ale staram się nie brać ze sobą większej kwoty pieniędzy niż jest mi niezbędna. Muszę grac ze sobą ostro.  Jak nie mam, to nie wydam.










Uff, na dzisiaj wystarczy. Ciąg dalszy nastąpi

PS: Zdjęcia nie należą do mnie.

Bywajcie :)
Czytaj dalej »

#1 jak oszczędzać i nie zwariować




Nowa sytuacja życiowa zmusza do nowego spojrzenia na temat pieniędzy. Tym bardziej jeżeli budżet pozostaje praktycznie bez zmian, za to wydatki wzrosły. A że akurat zaczyna się nowy rok akademicki, a nowy rok (jaki by nie był) jest zawsze dobrym momentem do postanowień, zrobiłam sobie postanowienie, że to ja będę rządziła moimi pieniędzmi a nie one mną.

Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. To wymaga planu. Do tego wykorzystując narzędzie jakim jest presja społeczna postanowiłam się moimi zmaganiami podzielić, z dwóch względów:
Po pierwsze, głupio jest pisać o oszczędzaniu będąc notorycznie spłukanym, więc chcąc mieć o czym pisać nie mogę być spłukana.
Po drugie, może moje pomysły kogoś zainspirują do tego, żeby ogarnąć swoje finanse.

Aby stworzyć plan, postanowiłam zobaczyć na czym stoję, czyli jakie są moje przekonania na temat pieniędzy (tak, staram się to rozgromić psychologicznie), przekonania są bardzo ważne, bo mogą nas albo blokować, albo pchać do przodu. Np. Jeżeli uważam, że bogaci to złodzieje, to nigdy nie będę bogata nie dlatego, że nie chcę mieć pieniędzy, ale dla tego, że nie chcę być złodziejem.

Najważniejsze dla mnie przekonania to:
- czy uważam pieniądze za bardzo ważne, ważne, trochę ważne, nieważne
- stwierdziłam, że bez względu na to jaki mam budżet miesięczny (1000 czy 10 tys) przy dobrym gospodarowaniu jestem w stanie coś odłożyć, a przy złym nawet mając milion miesięcznie, narobić sobie długów
- uważam, że pieniądze same w sobie nie są ani dobre ani złe, to ode mnie zależy jak ich użyję
- uważam że pieniądze mogą być efektem ubocznym robienia tego co się lubi
- to, że posiadam pieniądze nie ma nic wspólnego z moją duchowością
- potrafię zapanować nad pieniędzmi.

To tak w skrócie, jeśli chodzi o przekonania w internecie można znaleźć wiele najczęściej spotykanych przekonań i się z nimi zmierzyć.



Jak już wiem jak się ma moja sfera psychologiczne, wypadałoby sprawdzić jak się ma też sfera fizyczna, czyli ile dokładnie mam pieniędzy. Niby to logiczne, ale zauważyłam, że wiele osób robi sobie postanowienie "od dzisiaj będę oszczędzał" nie wiedząc faktycznie jaki jest ich stan konta, tez się kiedyś na tym złapałam. Jaki jest problem w tym, że nie wiem dokładnie ile mam pieniędzy?
Taki, że nie jestem w stanie kontrolować wydatków nie wiedząc jaki mam całkowity budżet. Kiedy po raz pierwszy usiadłam i policzyłam wszystkie pieniądze jakie mam, łącznie z walającymi się po domu drobniakami, okazało się, zę mój stan konta dość znacznie różni się od tego co wydawało mi się, ze mam. W tedy na szczęście okazało się, że posiadam więcej niż mi się wydawało, ale podejrzewam, że jeśli sytuacja jest odwrotna zaskoczenie jest jeszcze większe i już na pewno nie tak przyjemne.

Kiedy dokładnie wiem już ile mam pieniędzy, wypadałoby rozplanować budżet.

Ja robię to tak, całą kwotę jaką mam na miesiąc dzielę na części:

- cześć pierwsza : opłaty stałe i bezdyskusyjne, czyli kwota pieniędzy, która jest absolutnie nie do ruszenia niż rzeczy takie jak: czynsz, migawka (bilet miesięczny, nie mam samochodu więc nie uwzględniam wydatków na benzynę), ja dodałam do tej kategorii także karnet na zajęcia sportowe, aby nie mieć wymówki, ze nie mam na to pieniędzy.

- cześć druga: pieniądze na tak zwane przetrwanie czyli jedzenie, kosmetyki, chemia do domu itp. W zależności od tego jaki mamy tryb życia i jak nam bardziej pasuje, możemy podzielić sobie te pieniądze na dniówki, albo tygodniówki. W moim przypadku bardzo dobrze sprawdza się opcja tygodniówek. Dzielę sobie pieniądze na przetrwanie na cztery części i w danym tygodniu absolutnie zapominam o  pieniądzach na resztę miesiąca. Przez dwa lata stosowania tego systemu bardzo rzadko zdarzyło mi się ruszyć pieniądze na przyszły tydzień i to tylko w awaryjnych sytuacjach

- cześć trzecia: dotyczy sytuacji awaryjnych, przyjemności i odkładania na większe wydatki czyli, krotko mówiąc oszczędzanie. Kiedy już wiem, jaka jest kwota mojej tygodniówki, oceniam o ile mogę jestem w stanie ją zmniejszyć aby wciąż normalnie żyć i te pieniądze odkładam na konto oszczędnościowe. Za te pieniądze kupuję sobie ubrania, kosmetyki, które nie są niezbędne (np. cudowny miętowy eyeliner), płacę za badania, do tej pory za leki, ale mocno to ograniczyłam. Nie jest to kasa na wydanie w ciągu jednych zakupów, tylko raczej taki azyl, że kiedy potrzebuje np. nowych majtek, albo sukienki na wesele, to nie łączy się to z dosłownym zaciskaniem pasa.

Jeżeli ma się dosyć stały budżet, wystarczy to wszystko policzyć jeden raz, opłaty za mieszkanie, płacę z góry, pieniądze, które mają być oszczędnością, odkładam od razu, nie czekam do końca miesiąca, a nóż coś zostanie, bo nie zostanie.

Jeśli chodzi o tzw. ekstra pieniądze, czyli kiedy coś dostanę albo wpadnie mi jakaś nieplanowana praca, odkładam minimum 50% tych pieniędzy, nie ciułam całości, ponieważ to zabrałoby mi cała przyjemność z dodatkowych pieniędzy, nie wydaję całości ponieważ, to, że łatwo przyszło, nie oznacza, że ma łatwo pójść.

To taki wstęp odnośnie planowania budżetu. W następnych postach podzielę się, nazwijmy to "trikami", co zrobić aby z pieniędzy na życie wycisnąć jak najwięcej, czyli jakie oszczędności można znaleźć w kuchni, pielęgnacji, urządzaniu domu w cale przy tym nie obniżając standardu życia.





A jakie są  Wasze metody na planowanie domowego budżetu?


PS: zdjęcia nie należą do mnie

Bywajcie :)
Czytaj dalej »

Poniedziałkowy Zielnik: Pokrzywa

Poniedziałkowy Zielnik ostatnio zniknął na chwilę, ale dzisiaj powraca :) Zapraszam do poznania wspaniałych właściwości pokrzywy. 

W dzieciństwie chyba nie było nic gorszego niż wejście po kolana w pokrzywy, co mi zdarzało się dość często :P Za te nieprzyjemności pokrzywa odwdzięcza mi się dzisiaj swoim zdrowotnym działaniem i orzeźwiającym smakiem.

POKRZYWA

1. Warto pić napar z pokrzywy kiedy jesteśmy zestresowani, pomoże nam ona zneutralizować objawy stresu.
2. Łagodzi alergiczne wysypki.
3. Właściwości moczopędne -> pijemy przy kamicy nerkowej i zapaleniu układu moczowego
4. Posiada lekkie działanie oczyszczające organizm.
5. Ogranicza zatrzymywanie nadmiaru wody w organizmie
6. Ułatwia metabolizm i pobudza apetyt
7. Wspomaga pracę trzustki, wątroby i żołądka.
8. Pomaga przy biegunkach i nieżycie jelit.
9. Pokrzywa zawiera: magnez, fosfor, wapń, siarkę, żelazo, jod, krzem, sód, witaminy: A, B2, C, K.
10. Działa przy tworzeniu czerwonych krwinek, więc warto ją przyjmować przy objawach anemii lub ogólnego osłabienia organizmu.
11. Obniża poziom cukru we krwi
12. Ma działanie bakteriobójcze, dlatego warto zarówno ją pić, jak i przemywać nią skórę, przy chorobach skórnych takich, jak trądzik, czyraki, czy ropnie.
13. To samo działanie może także pomóc przy infekcjach bakteryjnych pochwy.
14. Pobudza układ immunologiczny do działania.
15. Wykazuje delikatne działanie przeciwwirusowe.
16. Płukanki i wcierki z pokrzywy pomogą przy łojotoku, łupieżu oraz wypadaniu włosów.



Co ciekawe pokrzywę możemy spożywać na wiele sposobów. Świerzą możemy dodać do sałatki, zaparzyć, ugotować z niej zupę, dodać do przetworów, zrobić z niej sok. Suszona zaparzamy i pijemy jak herbatę lub dodajemy do wypieków.



PS: zdjęcia nie należą do mnie

Bywajcie :)
Czytaj dalej »

Poniedziałkowy Zielnik: Kwiat Lipy

Dzisiaj w Zielniku czas na lipę. Kto pił ten wie, że jest totalnie przepyszna, poza tym bardzo zdrowa i do tego od pewnego czasu dostępna w Biedronce w przyjaznej cenie 1.99 za 20 torebek (hell yeah!).

KWIAT LIPY
1. Przede wszystkim działa napotnie, więc pijemy ją częściej podczas przeziębienia i grypy aby obniżyć gorączkę.
2. Łagodzi kaszel, anginę, zapalenie gardła i oskrzeli, ponieważ ma w sobie związki śluzowe, które nawilżają i .łagodzą  oraz olejek eteryczny działający dezynfekująco
3. Niezastąpiona kiedy dopadnie kaszel morderca.
4. Ma działanie moczopędne i wspomniane wcześniej napotne, przez co ma pewne właściwości oczyszczające organizm.
5. Poprawia oddychanie skóry.
6. Pobudza wydzielanie soków żołądkowych, łagodzi niestrawność i nudności, przeciwdziała biegunkom.
7. Lipa ma działanie uspokajające, mogą ją pić w tym celu także dzieci i osoby starsze.
8. Zarówno picie naparu, jak i kąpiel z dodatkiem naparu mają właściwości nasenne.
9. Zawiera flawonoidy czyli związki o silnym działaniu antyoksydacyjnym i antynowotworowym.
10. Zawiera witaminę PP, która miedzy innymi działa dobrze na funkcjonowanie mózgu i układu nerwowego.
11. W lipie znajdzie się też (moja ukochana) witamina C, uszczelniająca naczynia krwionośne i chroniąca przed przeziębieniami.
12. Rutyna także wpływa na naszą odporność.
13. Naparem z lipy można także nasączyć gazę i zastosować jako maseczka, która poprawia stan skóry.
14. Wykazuje właściwości przeciwskurczowe i przeciwbólowe.

WAŻNE: Ze względu na działanie moczopędne, kiedy pijemy dużo lipy warto pamiętać o dodatkowym piciu dużych ilości wody, herbat owocowych czy soków, aby się nie odwodnić :)


PS: Zdjęcia nie należą do mnie

Bywajcie :)

Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia