Jak Nokia 3310 uratowała mi życie








Miesiąc temu rozwaliłam trzeci w ciągu dziewięciu miesięcy telefon. Przeważnie rzeczy, które mam, służą mi latami, ale telefony jakoś się mnie nie trzymają.

Stało się - szybka pęknięta, dotyk nie działa. Małe telefoniczne zwłoki. Nie po to się medytuje i ćwiczy siłę umysłu, żeby się taką błahostką denerwować. O nie… Przyjmuję to na swoją wątłą klatę. Mówię: „A to pech!” i chowam telefon do torby, myśląc, jak ja teraz będę żyć bez łączności ze światem, bez fejsbóczka, instagrama, slacka, aplikacji, która przypomina mi o piciu wody i folderu, w którym zapisywałam myśli, które mnie naszły niespodziewanie w środku nocy.

I tak właśnie zaczął się jeden z najlepszych momentów w moim życiu.

Oczywiście nie raz już czytałam, jak to ciągłe bycie w kontakcie ze wszystkimi i wgapianie się w ekran nas rozmywa, jak fatalnie wpływa na koncentrację, na relacje i ogólne samopoczucie.

Ale wiadomo, pisali. Napisać można wszystko.

Naprawdę nie spodziewałam się, że kiedykolwiek oświadczę publicznie:

Życie zaczyna się po zabiciu smartfona.

Ale koniec lania wody, czas napisać, dlaczego tak jest.

Na początku zaznaczę, że ani nie zmieniłam diety, ani nie zwiększyłam swojej aktywności fizycznej.

Laser focus

Przez ostatnie kilka miesięcy nie mogłam się na niczym skupić, ciężko było mi się uczyć nowych rzeczy, ostatnimi czasy czuję, że moja koncentracja jest ostra jak brzytwa. Czytam raz i rozumiem, szybciej i więcej zapamiętuję, mam większą jasność myślenia.

Akcja-motywacja!

Wraz ze spadkiem koncentracji pojawił się absolutny brak motywacji, robiłam tylko to, co musiałam - i to z trudem. Snułam plany i za żadne skarby nie mogłam zabrać się za ich realizację. Od mniej więcej dwóch tygodni czuję wielki zastrzyk motywacji, nie zastanawiam się nad tym, co mam do zrobienia, po prostu siadam i to robię. Wróciła moja ciekawość świata, chęć na czytanie książek.

Czas
Od zawsze powtarzam, że telewizor to największy zjadacz czasu i jego jedyne słuszne miejsce to wysypisko śmieci. Nie zauważyłam, że smartfon robi dokładnie to samo. Ile godzin spędziłam na bezmyślnym przewijaniu Facebook'a, tego nie zliczę. Ważne, że teraz okazuje się, że mam w ciągu dnia czas i na pracę, i na przyjemności. Aż dziw bierze, ile można przeczytać, kiedy w wolnej chwili zamiast za telefon łapie się za książkę.

Zastrzyk energii

Znacie to uczucie, kiedy śpi się po 10 godzin, a ciągle jest się zmęczonym? Najpierw zrzuca się to na jesienna chandrę, potem na zimę, potem na wiosenne przeziębienie, w końcu na upał i tak w kółko. Hmmm, ale to nie jest normalne, żeby zdrowy, 20-30-letni człowiek był aż tak zależny od pogody. No i okazuje się, że nie jest.
Jeśli po położeniu się do łóżka nie odpisuje się przez godzinę na miliard wiadomości, po odłożeniu już telefonu nie słyszy co chwila wibracji, a jako pierwsza rzecz w ciągu dnia nie sprawdza, co przez noc wydarzyło się w internecie, to okazuje się nagle, że da się wyspać, w ciągu dnia mieć energię do działania, a wieczorem paść z radosnego zmęczenia.

Spokój

Okazało się, że bycie wciąż on-line nie tylko znacznie zaburzało jakość mojego snu, ale też jakość dnia w ogóle. Nawet jeśli już udało mi się za coś zabrać, to co chwilę byłam od tego odrywana, przez co znacznie spadła moja efektywność. Zauważyłam też, że stałam się bardziej nerwowa, dużo łatwiej było mnie wytrącić z równowagi. Do tego ciężko było mi się w cokolwiek zaangażować, czy po prostu delektować chwilą.

Większa chęć i radość ze spotkań na żywo

Ostatni punkt jest chyba dla mnie najważniejszy. Od kiedy nie wiem, co dzieje się u moich znajomych 24/7, dużo bardziej chce mi się z nimi spotykać i na te spotkania czekam, bo nie są już tylko relacją na żywo tego wszystkiego, czego już zdążyłam dowiedzieć się z Facebook'a. Daję sobie możliwość, żeby się za nimi stęsknić, żeby mogli mi o czymś opowiedzieć z tymi wszystkim emocjami, które im towarzyszą. Prawdziwi ludzie są cudowni!

Podejrzewam, że za kolejne trzy tygodnie ta lista będzie dwa razy dłuższa. Nie planowałam wyzwania „X dni off-line”. Poniekąd zostałam do niego zmuszona i wyszło mi to na dobre.

Do tej pory nie mogę zrozumieć, jak przez tyle czasu, z własnej woli, mogłam skazywać się na patrzenie na świat przez pryzmat tego małego, przydatnego, acz nie niezbędnego do życia urządzenia.


Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam jak najwięcej czasu każdego dnia, z prawdziwymi ludźmi, prawdziwymi książkami, zdarzeniami i emocjami.  

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia