Podsumowanie Stycznia


Wiem, że w tym miesiącu nie udzielałam się za bardzo na blogu, ale zaraz będzie jasne dlaczego. Zapraszam Was na przegląd moich styczniowych odkryć i fascynacji :)





1. Oto winowajcy mojej nieobecności: „Droga Artysty” oraz Creative License". Obie książki dotyczą oficjalnie twórczości i kreatywności, a nieoficjalnie wzięcia się do roboty i dania sobie prawa na wyrażanie siebie. Pochłonęły totalnie moją głowę, myśli i czas.







2. Poranne strony, co prawda, są jednym z głównych elementów „Drogi Artysty”, ale muszę napisać o nich oddzielnie, ponieważ to jest najlepsza rzecz tego typu, zaraz po medytacji, jaką spotkałam. Genialny w swojej prostocie sposób na wyczyszczenie głowy, tworzenie planów marzeń, dbania o miłość własną i samo wsparcie. Polecam z całego serca, codziennie, od razu po przebudzeniu zapisywać trzy strony, takim wyrzutem z głowy, wszystkim, co was cieszy, martwi, co zjecie na śniadanie, gdzie chcecie pójść, a gdzie już byliście. Wszystko na kartkę i głowa dobre sto kilo lżejsza. Zamiast zmagać się z natrętnymi myślokształtami, można zabrać się za coś konkretnego <3






3. Roczne wyzwanie rysunkowe, czyli coś wynikającego z dwóch poprzednich. Od pewnego czasu chciałabym się nauczyć rysować, ale wiadomo, jak to jest, nie mam czasu, nie mam ochoty, a kto mnie nauczy i tak dalej. No to, żeby sie zmobilizować, wymyśliłam sobie wyzwanie rysunkowe i założyłam oddzielne konto na Instagramie, na którym wyraźnie widać czy robię to, co sobie założyłam, czyli jeden rysunek dziennie, czy się obijam. Na razie idę jak burza. Link do rysunkowego Insta.







4. Peaky Blinders, czyli bardzo dobry serial. Dawno nie zaczynałam nic nowego, bo mam wrażenie, że większość seriali stała się tak przewidywalna, że szkoda mi było na nie czasu. Peaky Blinders oczarowało mnie klimatem (deszczowa Anglia tuż po I Wojnie Światowej), fabułą nie do przewidzenia no i Cilian'em Murphy, łamiącym kobietom serca, a facetom ręce. Polecam gorąco.






5. Dary niedoskonałości. Okazało się, że nie muszę pisać książki, bo wszystko co mam do powiedzenia na temat pewności siebie i autentyczności ktoś już napisał i zrobił to tak zwięźle, wdzięcznie i przystępnie, że nie mam co się tu więcej wymądrzać. Po prostu przeczytajcie.





6. Na koniec, dodatek kosmetyczny! Woda kewra, czyli woda z pandanowca, roślinki podobnej do aloesu. To jest coś, co totalnie mnie zaskoczyło i oczarowało. Rozjaśniam włosy, więc moje włosy są trochę sianowate, ta woda doskonale nawilża i choć użyłam jej dopiero kilka razy, już po pierwszym użyciu włosy w dotyku bardziej przypominają te naturalne. Podobno na twarzy tez działa cuda, a w Indiach używa się jej też w kuchni. Ja swoją kupiłam w Kuchniach Świata za 6 zł i przelałam do buteleczki z atomizerem, aby było mi wygodniej z niej korzystać.



A jak Wam minął pierwszy miesiąc tego roku? Czy udaje Wam się realizować noworoczne plany i marzenia, albo odkryliście coś ciekawego? Podzielcie się swoimi doświadczeniami na FB.


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia