Moim celem w oszczędzaniu na jedzeniu jest to, aby wydawać mniej ale jeść jedzenie dobrej jakości. To trochę jak zjeść ciastko i mieć ciastko, ale o dziwo da się to zrobić.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2PqeDjEipM-LlVfdt4M2dk6R66-RUWdVZg_D8FgYOX2y_OJ-Vwlq1wUIMIBH747QmJHum9r-a2SaX-MPdYCPTbVGQgOSFxoLiIcSVyXAq7esUb2JimZb2WZIJRz3RmMhcDgvaikqMq7r8/s1600/4691614e2e34a6d58b2e068d241f4fc9.jpg)
1. Żywieniowy recykling
Jakkolwiek dziwnie to brzmi, chodzi po prostu o to aby wykorzystywać wszystko do końca. Oczywiście pierwszą rzeczą jaką zazwyczaj się słyszy jest: po prostu kupuj dokładnie tyle ile Ci potrzeba. Hmmm powiem szczerze, że chyba nie znam osoby, która aż tak dokładnie wie kiedy i jak bardzo będzie głodna, a kiedy będzie miała niestrawność, żeby z wielką precyzją kupić co do jednego pomidorka tyle ile jej potrzeb ani ani trochę więcej albo mniej.
Po pewnym czasie robienia sobie zakupów, nauczyłam się mniej więcej szacować ile i czego potrzebuję, ale jak już gotuję to zawsze doleje mi się za dużo wody, za dużo kaszy, albo okaże się, że mój Brodacz jadł już coś w pracy i zje porcję równa mojej, a nie jak dla wojska.
Co robię z nadwyżkami?
- mrożenie - po obiedzie, kiedy już wszyscy są najedzeni, a danie ostygło od razu dzielę je na pojedyncze porcje i zamrażam, nie czekam najpierw dwóch dni "może ktoś się skusi". Dzięki temu nic się nie zmarnowało, a po powrocie do domu, kiedy jestem zmęczona, zła i głodna jak wilk nic nie raduje tak bardzo jak zdrowa, domowa porcja curry gotowa do jedzenia w 5 minut. To samo robię z warzywami jeśli mam ich za dużo i wiem, ze ich nie wykorzystam, np. brokuły i kalafior, dzielę na porcję i do zamrażalnika. Mrożę też bardzo dojrzałe banany.
- szukam przepisów na wykorzystanie "odpadków". Zawsze kiedy gotowałam wywar warzywny zastanawiałam się co zrobić aby nie wyrzucać wygotowanych warzyw, w przypadku zupy kremu nie było problemu, ale przy zwykłej, jakoś tak zawsze zostawały. Teraz z warzyw z zupy robię tani, pyszny, warzywny pasztet (na który przepis znalazłam tu), lub sałatkę warzywną, czerstwe pieczywo można dosuszyć i zmielić na bułkę tartą. Kiedy mam bardzo dużo, bardzo dojrzałych warzyw, robię z nich zupę krem, albo kroję je wszystkie, dusze na patelni, doprawiam i powstaje pyszne danie do zjedzenia z ryżem.
2. Mądrę kupowanie
- Kiedy jest sezon na dany owoc czy warzywo (czytaj: jest tani, smaczny i ma najwięcej wartości) kupuję go więcej i przetwarzam. Moja mama jest moim dealerem przetworów wszelkiego rodzaju, od ogórków w każdym możliwym smaku, przez dżemy po domowy ketchup. Dzięki temu zimą mogę cieszyć się pysznymi przetworami, bez konserwantów i za mniejsze pieniądze niż dobrej jakości dżem np. ze sklepu ekologicznego. Drugim sposobem jest moje ukochane mrożenie. Porzeczki, maliny, wiśnie, szpinak, nadwyżki lądują w zamrażalniku, a ja nie płacę astronomicznych sum, poza sezonem.
- Promocje, promocje! Nie mam na myśli kupowania rzeczy, które a nóż się przydadzą, tylko planowanie swojego jadłospisu w taki sposób aby nie robić np. ciasta truskawkowego zimą (wyjdzie drogie i bez smaku). Dzisiaj w supermarketach można kupić wszystko przez cały rok, ale to w cale nie znaczy że musimy to kupować, w tym punkcie łączy się sezonowość z promocjami, dlatego, że przeważnie to na co jest sezon jest na promocji. Przed wyruszeniem na zakupy przeglądam gazetki (polecam aplikację Promocje w telefonie, szybko, wygodnie i bez ton makulatury, a więc eko :), mniej więcej orientuję się co mogę kupić w dobrej cenie i staram się wymyślić na tej bazie zarys jadłospisu na przyszły tydzień.
- Tutaj akurat prosta sprawa, o której wspomniałam w poprzednim punkcie, czyli planowanie jadłospisu na przyszły tydzień. Najpierw zaglądam do lodówki i szafek i patrzę co mam, zaczynam planowanie od tego jak mogę wykorzystać to co już mam, czyli np. kasze, soczewice, cieciorki, może jakaś dyńkę lub marchewki, zastanawiam się co do tego dokupić aby wyszło coś pysznego, na co mamy ochotę. Nie lubię planować idealnie, tylko tworzę taki zarys, jest to nie tylko super pod względem finansowym ale tez czasowym, po powrocie do domu nie zaczynam dopiero myśleć co ugotować, tylko od razu zabieram się do pracy i rzadko zdarza się, "o Jezu nie mam mąki!" kiedy mam na przykład zrobić ciasto.
- Do planu przyda się też lista. Nidy pod żadnym pozorem nie idź do sklepu bez listy jeżeli masz kupić więcej niż 4 rzeczy. Prawie zawsze czegoś zapomnisz, a nawet jak nie zapomnisz to kupisz więcej niż zamierzałeś. Ja mam w kuchni notesik z długopisem i gdy tylko coś mi się skończy dopisuję to na listę, uzupełniam ją podczas planowania jadłospisu. Fanom technologii przyda się aplikacja Evernote, można tam łatwo zrobić listę i odznaczać w sklepie, co już znalazło się w koszyku
- Powiesiłam też w kuchni taką check - listę, czyli listę rzeczy, które zawsze wypadałoby mieć do jedzenia w domu i zerkam na nią zawsze przed wyjściem do sklepu aby upewnić się czy nie przegapiłam czegoś podstawowego.
W tym przypadku chodzi o to, że czym rzadziej jesteś w sklepie tym mniej kupujesz. Ja robię duże zakupy 1-2 w tygodniu, w zależności od potrzeb idę po rzeczy typu chleb i mleko, ale staram się nie brać ze sobą większej kwoty pieniędzy niż jest mi niezbędna. Muszę grac ze sobą ostro. Jak nie mam, to nie wydam.
Uff, na dzisiaj wystarczy. Ciąg dalszy nastąpi
PS: Zdjęcia nie należą do mnie.
Bywajcie :)