Pierwszy tydzień Nowego Roku minął
absolutnie NIEzgodnie z planem. Miało być uczenie się do
egzaminów, a wieczorami, film, kakao i kochany człowiek do
przytulenia. Zamiast tego zjechałam pół Polski, poznałam mega ludzi, spotkałam starych znajomych, których nie widziałam wieki całe i też są mega!,
odkryłam, że w MacDonald's w sytuacjach alarmowych można zjeść
bez mięsa i prawie zdrowo, zrobiłam sobie wewnętrzne
przemeblowanie i inspekcję fundamentów, i okazało się, że są
stabilne i nie naruszone (sukces), nie pamiętam, czy na blogu
pisałam już o co chodzi z fundamentami, na pewno co nieco znajdziecie o tym tu.
Podsumowując, ten tydzień był dla mnie MAGICZNY!
Trochę jestem w szoku jeśli chodzi o
moje reakcje na tę całą sytuację. Odkrywam, że myślenie o
pewnych sytuacjach „na sucho”, a praktyka to zupełnie dwa różne
światy. Pewnie przyjdzie jeszcze kilka momentów załamania i brak
siły do spełznięcia z łóżka, ale jestem dobrej myśli. Po coś
to wszystko musiało się wydarzyć (hmmmm błąd przyczynowości?
:P) Mówi się, że co Cię nie zabije to Cie wzmocni. Jak tak dalej
pójdzie to będę terminatorem albo supermanem. Czas sięgnąć po marzenia. Wymówki się skończyły.
Co jeszcze mnie cieszy to to, ze doceniam jak super jest być osobą świadomą siebie. Dzięki temu w sytuacjach stresowych łatwiej nad sobą zapanować, nie zatracić się i po prostu uparcie iść do przodu. Przypadkowo odpowiedziałam, na zadane przez znajomego na Facebooku ostatnio pytanie: Co ci daje rozwój? Mi daje między innymi to:
- panowanie nad własnymi stanami emocjonalnymi
- szybsze dojście do siebie, bo czymś wstrząsającym ( 10 minut lamentu, wywrzeszczeć się w poduszkę i do roboty, a nie pół roku rozmemłania) + radzenie sobie ze stresem
- umiejętność zadawania sobie właściwych pytań, np: "Co powinnam teraz zrobić aby zmienić swoje położenia?", "Jaką naukę na przyszłość wyciągam z tej sytuacji?" itp, zamiast "Boże, dlaczego mnie to spotyka?!"
- świadomość procesów myślowych, mniej więcej potrafię oddzielić co jest rzeczywistością , a co moim mechanizmem obronnym, błędem poznawczym, albo szkodliwym nawykiem
- przewartościowałam sobie pojęcie porażka na pojęcie lekcja (t o niesamowicie zmienia spojrzenie na życie)
- każdego dnia poznaję siebie coraz lepiej i dzięki temu łatwiej jest mi żyć
- świadomość tego jak wiele jest możliwości
- poczucie satysfakcji i siły, że to ja sobą rządzę a nie okoliczności
Wymieniać można by było jeszcze wiele, ale te są dla mnie w tym momencie najważniejsze i najbardziej odczuwalne.
Moje życie wywróciło się na lewą stronę i okazuje się, że jest tu całkiem przyjemnie, na pewno otworzyło się przede
mną wiele nowych możliwości i zamierzam je wykorzystać :)
A jakie są Wasze największe korzyści z pracy nad sobą i powody, dla których to robicie?
Bywajcie!