Klątwa małego eksperymentatora, czyli przestań wszystko analizować.


Przede mną nowe wyzwanie. Pogramy w odpuszczanie, nie myślenie, nie analizowanie, nie spinanie się i nie usiłowanie kontrolowania każdego aspektu swojego życia. Bułka z masłem. 

 Chyba nie. Przynajmniej dla mnie na ten moment. Ale już trochę mi się wczoraj głowa otworzyła. Że za dużo kminie to fakt niezaprzeczalny. Chyba najgorsza rzecz w interesowaniu się psychologią to ta, że materiał badawczy masz non stop pod ręką, a ja mam naturę małego eksperymentatora. Kiedy pomyślę o tym jak można byłoby coś zbadać albo co wyszłoby gdyby zrobić A lub B wyłącza mi się coś w stylu zdrowego rozsądku i mam "zrób to, ciekawe co wyjdzie". Pęd do wiedzy czasem bywa zwodniczy...u mnie to już weszło w taka schizę, że wszystko co mi się dzieje w środku rozwalam na czynniki pierwsze, zamiast pozwolić temu po prostu być i płynąć. A pamiętam jak jeszcze niedawno tak mi się wszystko ładnie czuło, ale nie wiedzieć czemu uciekłam do głowy i się w niej zamknęłam. Logika nakazuje dowiedzieć się dlaczego, ale tak myślę, że przyjdzie na to czas. Więcej luzu. Nie muszę znać wszystkich odpowiedzi już teraz. 

W ogóle ja się chyba muszę wydawać strasznie spięta, bo ostatnio często słyszę, "Dziewczyno więcej luzu". Nawet Panowie dresiarze, którzy przeważnie są ze wszystkimi na Ty, do mnie mówią na Pani (jeszcze się zastanawiam czy to powód do radości czy nie koniecznie, chyba nie jestem cool i trendi). I dwa razy już padło z ich strony pytanie: "Co Pani taka spięta". No chyba, że wszystkich tak pytają. Jeśli tak to uprzejmie proszę o informację, zawsze to jakaś taka ulga, że się w spięciu nie odchodzi od normy.

Po co to wszystko?
- chcę mniej się wszystkim przejmować, bo przejmowanie się wszystkim pochłania strasznie dużo energii, czasu i humoru. 
- chcę się nauczyć cierpliwości, pozwolić rozwijać się sprawom, które potrzebują czasu, odciąć się od oczekiwania natychmiastowych efektów. Lepiej chwilę poczekać, ale mieć coś lepszego, niż szybko i byle jak. 
- wyzbyć się chęci ciągłego ulepszania, pogodzić się z tym, że nie wszystko we mnie jest doskonałe i raczej nigdy nie będzie. Zaakceptować wady i ciemne strony mojej osobowości
- zaakceptować fakt, że to, że nie idzie po mojej myśli, nie musi w cale oznaczać, że idzie źle. Po prostu inaczej i może po coś. 

To najważniejsze.

Do roboty.

PS: Zdjęcia nie należą do mnie. 
Bywajcie

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia