Kochaj swojego diabła. Kochaj swój cień.
Nie ma ludzi idealnych, pozbawionych wad, czystych jak łza. Takich, którzy nigdy nie zrobili nic złego, nie popełnili błędu, nie zbłądzili (cokolwiek to dla Ciebie znaczy).
Jeśli myślisz, że gdy zrobisz X szkoleń, przesłuchasz X ebooków, zaliczysz X coachingów albo godzin u psychoterapeuty, albo wypijesz morze alkoholu lub weźmiesz tyle prochów ile tylko jesteś sobie w stanie wyobrazić, to staniesz się nieskazitelny, pozbawiony wad, zawsze będzie ci się chciało (czy to pracować, czy uprawiać seks), Twoja pewność siebie nie zawiedzie Cię absolutnie nigdy i absolutnie w żadnej sytuacji, zawsze będziesz radosny jak wiosna itd., to muszę Cię rozczarować. Nie jest tak.
Pojawia się pytanie: "to po co w ogóle cokolwiek ze sobą robić?".
A po to, żeby łatwiej i lepiej się żyło. Żeby przestać źle się ze sobą czuć, ganić się w środku za wszystko co nie wyszło. Ciężko jest się przed sobą przyznać: jestem beznadziejny w tym, w tym i tamtym.
Ale wiesz co się dzieje jak już to zrobisz? Pojawia się kolejne pytanie: "I co z tego?!".
Świat dalej się kręci. Nic się nie zawaliło. Nie umarłeś.
Zaczynasz skupiać się na tym w czym już jesteś dobry, albo w czym chciałbyś być lepszy, dostrzegasz czego chciałbyś się nauczyć zamiast na tym, co Ci wciąż nie wychodzi.
Jak często wpadasz w pułapki typu : "Gdybym tylko był bardziej zabawny, to na pewno by się ze mną umówiła", "gdybym tylko był bardziej stanowczy to miałbym lepszą pracę"?
I faktycznie pewnie tak by było, tylko po co Ci kobieta czy mężczyzna, przy którym musisz się napinać, spinać i spalać, albo praca, w której więcej się stresujesz niż zarabiasz. Wbrew temu co nam się wpaja, nie każdy musi być kobieciarzem, rekinem biznesu, perfekcyjną panią domu etc. Można być szczęśliwym mając umiarkowane branie, zwyczajną pracę i z grubsza ogarnięty dom, ale to uda się wtedy kiedy przestaniesz dążyć do wyimaginowanych ideałów.
Lubię zasadę: Porównuj się tylko do jednej osoby: do siebie z dnia poprzedniego i każdego dnia staraj się być od choć odrobinę lepszy niż byłeś wczoraj.
W końcu życie składa się z małych sukcesów :)
Nie pokochasz siebie jeśli będziesz próbował ciągle i na siłę siebie udoskonalać, kasować niedociągnięcia. Bardzo obrazowym przykładem są operacje plastyczne, im więcej poprawiasz tym jest gorzej i w końcu przestajesz poznawać siebie w lustrze. Tak samo jest z naszym światem wewnętrznym, jeśli wciąż próbujesz coś w sobie zmieniać to pewnego dnia spojrzysz sobie w oczy i nie poznasz człowieka, którego widzisz.
Z pracą nad sobą jest jak z makijażem. Czasami mankament urody lepiej ukryje podkreślenie swojego atutu niż 3 warstwy podkładu i korektora.
Świadomość i akceptacja swojej ciemnej strony (ukrytego w Nas mroku, tego czego w sobie nie lubimy, co staramy się w sobie tłumić, to co Nas w sobie przeraża) jest pierwszym krokiem do tego aby mieć nad tym kontrolę.
Twoje skazy są tym co sprawia, że jesteś tym kim jesteś. Że spotykasz tych, a nie innych ludzi. Że jesteś tu gdzie teraz jesteś. Bez wad Twoje zalety byłyby nieistotne. Nie miałbyś motywacji do tego, żeby wykrzesać z nich to co najlepsze. Yin Yang jak wypisz wymaluj.
Twoje niezdarność sprawia, że bywasz uroczy. Twoje "niechcemisie" sprawia, że czasem wpadasz na genialne pomysły, które ułatwiają Ci życie. Twoja nieśmiałość działa jak płaszcz, który chroni Cię przed ludźmi z którymi i tak być nie wytrzymał, bo są za głośni albo nie potrafią słuchać. Twoja niechęć do czegoś, sprawia, że zaczynasz zadawać sobie pytania dlaczego tak jest, przez co lepiej poznajesz siebie i otaczający Cię świat. Twoje wady są po to, żeby coś Ci uświadomić. Zaakceptuj w sobie to, że czasami bywasz tak chujowy, że aż brak słów, ale pamiętaj, że są też chwilę w których jesteś superbohaterem.
Jest jeszcze jeden myk.
A taki, żeby na serio zastanowić się czego JA w sobie nie akceptuję. Nie czego nie akceptuje ciotka, kolega czy Pani Krysia z warzywniaka. Bo może się okazać, że to Twoje otoczenie wpycha Cię w ciągłe poczucie gorszości, a Ty w sumie do siebie nic nie masz (tylko zrób to szczerze, bo zrzucenie winy na innych to nie jest rozwiązanie).
Co Cię to obchodzi co myślą inni?! Bądź dziwny, bądź trochę szalony, nie martw się, że nikt nie rozumie Twojej ekscytacji w danym momencie. Pieprz to. Pokochaj swojego diabła. Pokochaj swój cień. Pokochaj siebie.
Bywajcie!