Dzisiaj przeczytałam świetny artykuł na blogu Mad Tea Party, który znajdziecie TUTAJ . Traktuje on o zdrowej, naturalnej pielęgnacji, ale uwaga, NIE jest pięćsetną listą przepisów na maseczki z tego co znajdziesz w lodówce (choć przyznam, że takie też lubię), tylko porusza kwestię dużo szerzej ujętego dbania o siebie. W największym skrócie, wniosek jest taki, że piękno = zdrowie. Jestem niesamowicie wdzięczna za ten wpis ponieważ uporządkował mi w głowie myśli, które kwitnęły już od bardzo, bardzo dawna, ale dopiero od mniej więcej roku moja praca nad sobą sprawa, że dopuściłam je do głosu i zaczęły się krystalizować. Główne trapiące mnie w tej sferze zagadnienia to:
- życie w zgodzie z samym sobą,
- jak rozwijać swój świat wewnętrzny, wzbogacać go, nie tracić do tego motywacji, czuć w sobie spokój, harmonię i równowagę,
- kochanie siebie,
- wprowadzenie naprawdę zdrowej diety.
- jak zachować piękno pomimo upływu czasu i do tego zrobić to naturalnie (absolutnie wykluczam botoks po czterdziestce), wierzę, że jeśli w młodym wieku zadba się o siebie to na starość zbiera się tego soczyste owoce.
Od kiedy pracuje nad tym aby w moim życiu było jak najwięcej powyższych składników, moja życiowa zupa jest o wiele smaczniejsza i lepiej doprawiona :) Chociaż na razie to wszytko jest takie bardzo raczkujące i nieuporządkowane, muszę przyznać, że nie przypominam sobie abym kiedykolwiek czuła się sama ze sobą tak dobrze. Na pewno najważniejsza jest miłość do siebie, o czym pisze tutaj.
To niesamowite, że spojrzenie na temat trochę, tylko odrobinkę, szerzej sprawia, że jesteś bardziej świadomy tego co dzieje się w Tobie, potrafisz akceptować siebie bez względu na sukcesy czy porażki (oj kiedyś było z tym zdecydowanie kiepsko), masz w sobie spokój i pewność. Ciekawym dla mnie odczuciem ostatniego czasu jest to, że życie jest wartością samą w sobie. I to jaką! To lepsze niż wygrana w totolotka. To chyba stanie się moim ulubionym powiedzonkiem: Po prostu magia!
Drugi powód, dla którego jestem wdzięczna za tego posta to to, że porusza kwestie holistycznego podejścia do zdrowia, człowieka, naszego życia ogółem oraz zapobiegania a nie leczenia. Jestem wielkim zwolennikiem takiego podejścia i staram się je praktykować w codziennym życiu. Ubolewam tylko, że wciąż jednak więcej osób skupia się na naprawie usterek, a na choróbska wybiera bez chwili namysłu tabletkę, zamiast zatrzymać się i zapytać "co mój organizm chce mi powiedzieć". Tak, to prostsze. Ale moim zdaniem na dłuższą metę nie ma sensu.
Pełna zachwytu, inspiracji i szczęścia, że trafiam na coraz więcej dusz, które mają podobne do mnie podejście do życia idę spać :)
Bywajcie.